środa, 21 lipca 2010

Odważny obłąkaniec

Poszukiwany Józef P., lat 34, wzrost 2 arszyny, 7 3/4 werszków, włosy ciemny blond, bokobrody i wąsy jasny blond, rzadkie, brwi ciemny blond zrośnięte, oczy szare, nos i usta średnie, okrągły podbródek, twarz gładka, na dolnej części małżowiny usznej prawego ucha znamię wielkości główki od szpilki.

Jest mroźna lutowa noc 1900 roku. Do łódzkiego mieszkania młodych małżonków Piłsudskich wpadają oddziały rosyjskiej policji. Oto znajdują się w samym centrum poszukiwanej od blisko 6 lat redakcji i drukarni niewygodnego carskim władzom „Robotnika”. Przez wiele lat Piłsudskiemu udawało się uciec, skutecznie pozostając przed rosyjskimi organami ścigania bezimiennym. Tym razem coś poszło nie tak. Drukarnia została skonfiskowana, a Maria i Józef Piłsudscy aresztowani.

Niebezpiecznego redaktora przewieziono do Cytadeli Aleksandrowskiej na warszawskim Żoliborzu, twierdzy, z której nie było możliwości wyjścia. Za zbrodnię, jakiej się dopuścił względem carskiej Rosji, groziło mu 10 lat więzienia albo 8 lat morderczej katorgi. Nic dziwnego, że pozostali współpracownicy obawiali się o Piłsudskiego i w wielkiej konspiracji zaczęli powoli opracowywać misterny plan wydostania ważnego działacza z rąk nieprzyjaciela.

Najpierw trzeba było wyciągnąć więźnia poza mury X Pawilonu. Skuteczne doprowadzenie planu do końca było niezwykle niebezpieczne i graniczyło z cudem. Mimo to znalazła się grupa odważnych działaczy gotowych poświęcić wszystko dla uratowania Piłsudskiego. Dr Rafał Radziwiłłowicz, psychiatra, pisał mu instrukcje, jak ma udawać psychicznie chorego. Następnie zapisane wskazówki przedostawały się za mury Cytadeli i przekazywane z rąk do rąk - nierzadko za łapówki - trafiały do adresata. Determinacja i odwaga Piłsudskiego sprawiały, że nawet jeśli ktokolwiek orientował się w tej mistyfikacji, milczał, stając się jednocześnie sprzymierzeńcem.

Skrajna psychoza
Powołane rosyjskie konsylium lekarskie stwierdza jednoznacznie: psychologis hallucynatoria acuta, idiosynkrezja, m.in. chroniczny wstręt do munduru policyjnego objawiający się nie przyjmowaniem niczego z rąk żandarmów, także jedzenia. Stan więźnia okazał się groźny i dalece nieodpowiedzialne byłoby dalsze przetrzymywanie go w X Pawilonie. Rozwiązanie było jedno: trzeba umieścić chorego w szpitalu psychiatrycznym. Na miejsce leczenia - zapewne z racji bezpieczeństwa i możliwości kontroli - wybrano lecznicę im. św. Mikołaja Cudotwórcy w Petersburgu.

Teraz nadchodzi moment realizacji drugiej części planu. Jest 14 maja 1901 roku. Po szpitalnych korytarzach przechadza się dwóch wytwornie ubranych mężczyzn. Mijają kolejne drzwi bez klamek, radośnie rozmawiają, pozdrawiając mijanych strażników. Owymi dżentelmenami okazują się być nikt inny jak Józef Piłsudski i jego lekarz Władysław Mazurkiewicz. Przed bramą na obydwu panów czeka bryczka. Strażnicy odprowadzają szacownych jegomości i żegnają. Stangret strzela z bata i bryczka szybko rusza kierując się w stronę petersburskiego dworca. Tam wsiadają w pociąg i poprzez Talin i Rygę docierają na Polesie, do konspiracyjnej kryjówki w majątku Lewandowskich koło Żytkowic. Stamtąd wyruszają w dalszą drogę, tym razem kierując się na południowy – wschód. Docierają do Kijowa, gdzie Piłsudski niemalże natychmiast zasiada do redakcji 39 numeru „Robotnika”.

Siatka konspiracyjna
Na pozór łatwa akcja wymagała skomplikowanej siatki współpracowników i czasochłonnych przygotowań. Człowiekiem, który cały ten scenariusz wymyślił i na każdym etapie go realizował był Howzan Mirza vel Aleksander Sulkiewicz. Z jego inicjatywy Władysław Mazurkiewicz specjalnie zatrudnił się w szpitalu im. Mikołaja Cudotwórcy, chociaż marzyła mu się posada stażysty na łódzkim oddziale chorób wenerycznych i skórnych. To Sulkiewicz obydwu dżentelmenom dostarczył eleganckie garnitury, zatroszczył się o bilety do Talina oraz Rygi. W konspiracyjnym działaniu Piłsudski i Sulkiewicz byli sobie bliscy. Dla pierwszego Sulkiewicz był Michałem, Tatarem albo Kizią, dla drugiego zaś Piłsudski to Wiktor, Mścisław lub zwyczajnie Ziuk.

Wieczór ucieczki przyniósł wiele niespodzianek, Najpierw ubranie, które okazało się za duże i nie kryło dostatecznie tożsamości uciekiniera. Miesiące udawania chorego odbiły się na wyglądzie Piłsudskiego: nieogolony i z bujną czupryną budził bardziej lęk niż zaufanie. Jednak założony na głowę cylinder czynił go wytwornym i - co najważniejsze - nierozpoznawalnym. Kiedy wychodzą ze szpitala i dostają się na podwórze pełne odpoczywających pracowników, decydują się udać w kierunku bramy tak, by nie budzić niczyich podejrzeń. W pierwotnym zamyśle mieli spod murów szpitala przedostać się do przylegającej doń rzeki, gdzie w przycumowanej łódce oczekiwali ich Sulkiewicz i Dziemidowicz. Tymczasem przed bramą uciekinierzy wsiadają w podstawioną dorożkę i kierują się na ulicę Morską. Jak się okazuje, bryczka jest kolejnym posunięciem konspiracyjnym. Zanim wsiądą w pociąg wywożący ich jak najdalej od rosyjskich władz, zatrzymają się w mieszkaniu sprzymierzonego Czarnockiego. Tam spotykają się z Sulkiewiczem i Dziemidowiczem, by wspólnie już kontynuować dalszą podróż.

Wpis dedykuję Demonowi za motywację...